Jaki wybrać aparat? Kompakt, bezlusterkowiec, a może lustrzanka?

Dariusz Lepiarczyk • 28 sierpnia 2018 • 16 min

Jaki wybrać aparat? Kompakt, bezlusterkowiec, a może lustrzanka?

Fotografią zajmuję się ponad 10 lat, z czego 5 ostatnich zawodowo, mimo tego, gdy kupowałem nowy aparat to wybór okazał się dość trudny. Rynek jest w tej chwili tak obfity i różnorodny, że trudno być na bieżąco, a co dopiero odnaleźć się początkującemu adeptowi sztuki fotograficznej. Korzystając zatem z okazji, postaram się przybliżyć drogiemu czytelnikowi jak obecnie kształtuje się rynek aparatów oraz na co zwrócić uwagę podczas zakupu.

Cyfrowe aparaty dzielą się na 3 główne kategorie. Aparaty kompaktowe, bezlusterkowce oraz wciąż popularne lustrzanki. Zacznę od najbardziej podstawowej, czyli od aparatów kompaktowych. Na tle aparatów można je rozpoznać po tym że mają wbudowany na stałe obiektyw, czyli nie ma możliwości zmiany szkła. Ceny "kompaktowców" kształtują się od 300 zł do nawet 20 000 zł, ilość dostępnych modeli jest ogromna, więc aby ułatwić sprawę podzielę je na 3 grupy.

Odporne twardziele

Głównym zadaniem tej grupy aparatów kompaktowych jest, poza robieniem zdjęć oczywiście, przetrwanie w każdych warunkach. Ich obudowa jest wstrząso- i wodoodporna, dzięki temu bez obawy możemy zabrać go na każde wakacje czy też na poważniejsze wyprawy w trudny teren. Wodoodporność kształtuje się zwykle na poziomie od 10-30M. W zupełności wystarczy do snorkelingu, a powinny również zaspokoić amatorów rekreacyjnego nurkowania. To tyle jeśli chodzi o zalety bo niestety wytrzymała konstrukcja wymusza rozwiązania, które nie są korzystne z punktu widzenia fotografii. W takich aparatach mamy zwykle do czynienia z bardzo małymi matrycami, rozmiarami podobnymi do tych z smartfonów. Przewagą nad telefonami jest jednak optyka która zwykle przewyższa obiektywy stosowane w komórkach.

I tak oto moim faworytem jest Olympus TG-5.

Matryca 1/2,3 cala, 12mln pix, obiektyw 25-100 ze światłem 2,0 – 4,9 oraz stabilizacją obrazu. Filmy nagrywane są w 4K z prędkością 30 fps, a dla FHD będzie to już 50 fps. Oferuje tryby półautomatyczne takie jak preselekcja przesłony, znajdzie się też pełen manual oraz oczywiście tryby automatyczne. Wodoodporny do 15 metrów, wygodny i praktyczny w obsłudze. Cena około 1900 PLN

Klasyczne, najzwyklejsze aparaty kompaktowe

Tutaj gama asortymentowa jest ogromna, łatwo się pogubić, ale możemy dla uproszczenia zawęzić obszar poszukiwań jeśli założymy pewne kryteria. Na przykład pochylmy nad tematem wielkości matryc, interesuje nas ich fizyczna wielkość, a nie ilość Mpix. Dlaczego to takie ważne? Otóż jakość zdjęć jest silnie powiązana z wielkością pojedynczego piksela na matrycy. I tak oto 20 Mpix matryca o rozmiarze 1/3,2 cala, będzie posiadała mniejsze piksele niż te same 20Mpix rozrzuconych na matrycy M4/3. Oczywiście jak od każdej zasady istnieją pewne wyjątki wynikające z różnej generacji matryc, ale w ogólnym rozrachunku im większy fizycznie sensor, tym lepiej dla naszych zdjęć.

W komórkach oraz tanich kompaktach zwykle mamy doczynienia z matrycami 1/3,2; 1/2,3 oraz 1/1,6 cala. Te matryce są na tyle małe, że jakość zdjęć, szczególnie w ciemnych warunkach, zwykle będzie niezadowalająca. Następnie mamy matryce 1-calowe oraz M4/3. Sensory tych rozmiarów generują już naprawdę ładny oraz szczegółowy obrazek. Producenci poszli jednak o krok dalej i znajdziemy kompakty z matrycami APS-C czy nawet z matrycami pełnoklatkowymi jak np. SONY RX1R II za ok. 15 000 zł czy LEICA Q typ 116 za blisko 20 000 zł. Zaraz po matrycy najważniejsza jest optyka. W aparacie kompaktowym oczekiwałbym uniwersalnej ogniskowej pokroju 24-70mm oraz jak najjaśniejszej przesłony.

Panasonic LX100. Mamy tutaj doczynienia z matrycą M4/3 na której spoczywa 13 Mpix, we współpracy z obiektywem 24-75 ze światłem 1,7 do 2,8. Oczywiście obecny jest pełen manual, nagrywanie filmów w 4K w 30fps, a FHD w 60 fps. Aparat oferuje doskonałą jakość zdjęć oraz filmów. Absolutny lider w swojej kategorii biorąc pod uwagę jednocześnie bardzo atrakcyjną cenę w okolicach 2 200 zł.

Sony RX100 mark IV - jego bezpośredni rywal, jest wyposażony w mniejszą, jednak wciąż akceptowalną 1-calową matrycę, dzięki czemu jest sporo mniejszy i bez problemu mieści się w kieszeni. Podobny jak w Panasonicu obiektyw, również bardzo jasny, oraz możliwość nagrywania w 4K. Wyróżnia go odchylany wyświetlacz co może być sporym ułatwieniem w pewnych sytuacjach. Cena jednak winduje się już w okolice 3 000 zł.

 

Ultrazoomy

Ostatnia kategoria z cyklu aparatów kompaktowych to tzw. ultrazoomy – czyli aparaty wyposażone w obiektywy z ogromnym zoomem. Zasady obowiązują te same, czyli szukamy czegoś z dużą matrycą oraz dobrym obiektywem.

W oko wpadł mi Sony RX10 mark II. Znajdziemy tutaj 20 Mpix, 1 calową matrycę ze szkłem 24-200 o świetle 2,8 w całym zakresie. 4K w 30 fps, FHD nawet w 120 fps. Cena na poziomie ok. 5 000 zł.

 

Bezlusterkowce

W kontekście zasady działania to nie różnią się niczym od aparatów kompaktowych, poza jednym, ale jakże kluczowym elementem. W bezlusterkowcach można wymieniać obiektywy, dzięki czemu możemy puścić wodze fantazji i fotografować w zasadzie wszystko co przyjdzie nam do głowy. Z uwagi na rozmiar matryc możemy podzielić bezlusterkowce na 3 grupy: Mikro 4/3, APS-C i FF.

Zanim przejdziemy dalej, warto tutaj wspomnieć o mnożniku ogniskowej. O ile w aparatach kompaktowych producenci często podają ogniskową obiektywu już przeliczoną względem zastosowanej matrycy o tyle w segmencie bezlusterkowców czy też lustrzanek tak nie jest. Ogniskowa na obiektywach jest wyrażana w milimetrach i wyskalowana dla aparatów pełnoklatkowych. Dlatego dla pozostałych matryc trzeba sobie ogniskową przeliczyć. I tak oto mnożnik ogniskowej dla M4/3 wynosi 2, a dla uproszczenia w APS-C przyjmuję 1,5. Oznacza to, że obiektyw 50mm na FF to oczywiście wciąż 50 mm, na APS-C będzie to już 75mm, a dla M4/3 100mm.

Przyjrzymy się systemowi M4/3

W tym segmencie mamy dwóch graczy, są nimi Olympus oraz Panasonic. Ewenementem jest, że obie firmy stosują ten sam bagnet przez co możliwe jest zapięcie obiektywów Panasonica do Olympusa i na odwrót. Nie potrzeba do tego żadnych adapterów, jak ma to miejsce w przypadku pozostałych systemów. Współpraca takich mieszanych zestawów nie zawsze jest idealna, nie zmienia to jednak faktu, że jest to świetne rozwiązanie i pozostaje mi patrzeć z żalem, że inni producenci nie biorą przykładu z tej pary.

System M4/3 istnieje na rynku już kilka ładnych lat dzięki czemu dostępna "szklarnia" jest już solidnie rozbudowana. W zasadzie znajdziemy wszystko czego dusza zapragnie w dosyć rozsądnych cenach. Od szerokokątnych obiektywów poprzez uniwersalne zoomy, zahaczając o macro, portretówki czy na teleobiektywach kończąc. Jakością wykonania oraz zaawansowaniem korpusy systemu M4/3 nie ustępują swoim starszym, większym braciom. Czym zatem się wyróżniają? Rozmiarem. Dzięki zastosowaniu mniejszej matrycy, wszystko może być mniejsze.

Spójrzcie zresztą jak wygląda aparat systemu m4/3 z teleobiektywem 100-400 co po przeliczeniu daje ogniskową 200-800 ze światłem 4 do 6,3 kontra klasyczna lustrzanka FF z wpiętym 100-400 4,5-5,6. Waga zestawów to odpowiednio 1600 gram dla m4/3 i 2400 gram dla lustrzanki FF. Czyli nie dość, że mamy większy zakres ogniskowych to jeszcze jest lżej o blisko kilogram. Oczywiście sytuacja wygląda bardzo podobnie z każdym innym rodzajem szkieł.

Dlatego jest to świetny wybór dla wszystkich którzy mają już dosyć noszenia ciężkich aparatów na szyi, a nie decydują się na aparaty kompaktowe ponieważ wciąż chcą mieć możliwość zmiany obiektywów. Zatem jeśli często podróżujesz, uważasz, że mniej znaczy więcej, czy po prostu nie chcesz mieć plecaka wypełnionego po brzegi sprzętem fotograficznym rozejrzysz się za aparatem systemu M4/3. Malkontenci narzekają na jakość obrazu generowaną przez matryce M4/3. Pod względem zaszumienia faktycznie odstają od swoich większych, współczesnych braci ale warto według mnie zwrócić uwagę na pewien aspekt. Gdy 13 lat temu w 2005 roku pojawił się pełnoklatkowy Canon 5D Mark I wszyscy byli zachwyceni. Zdjęcia z tego aparatu trafiały na okładki największych czasopism na świecie. Dziś aparaty systemu M4/3 są co najmniej na tym samym poziomie pod względem jakości zdjęć, a dużo dalej w kontekście innych funkcji jak stabilizacja obrazu, szybkość AF czy też rozszerzona rozdzielczość pixel shift. I to wszystko zamknięte w dużo mniejszym body. Zatem podjęto pewien kompromis ale czy naprawdę jest na co narzekać? Myślę, że nie.

Moim osobistym faworytem jest Panasonic G-9. 20mpix matryca nie odstaje rozdzielczością od współczesnych konstrukcji, dobra jakość obrazu, w pełni uszczelniony korpus, stabilizacja matrycy, funkcja rozszerzonej rozdzielczosci pixel shift, filmy 4K w 60 fpsach. Ma absolutnie wszystko czego mi do szczęścia potrzeba. Cena to około 6 000 zł.

 

Grupa APS-C

Tutaj jakość zdjęć jest już bezkompromisowa. Niektóre konstrukcje mogą bez mrużenia oka rywalizować z mityczną pełną klatką. Na placu boju mamy też więcej rywali. Do konkurencji przystępuje Sony, FujiFilm oraz Canon. Trudno tutaj o jednoznacznego faworyta. Każdy z systemów ma swoje wady i zalety. Aparaty Fuji produkują moim zdaniem najładniejszy obrazek, Sony z kolei nagrywa lepszej jakości filmy i oferuje możliwość dalszego rozwoju w kierunku pełnej klatki, a Canon? OK. Canon nie specjalnie ma jakieś zalety, na razie goni stawkę i zobaczymy co będzie dalej.

Fuji ma ten - przez wielu lubiany, ale jednak mi nie pasujący - oldschoolowy look i sposób obsługi, Sony natomiast jest tutaj standardowe, przez co dla mnie bardziej wygodne. Fuji jest ciutek większe, Sony jest niemal kieszonkowe. Zatem co wybrać?

Powiem szczerze, że w tej kategorii nie mam swojego zdecydowanego faworyta, co dodatkowo podkreśla jak wyrównana jest walka w tym segmencie. Zatem moja decyzja uzależniona byłaby od dwóch pytań. Czy planuję w przyszłości migrację na pełną klatkę? Jeśli tak to z oczywistych względów należy wybrać Sony bo jest to w tej chwili jedyny producent oferujący pełnoklatkowe bezlusterkowce. Możemy zdecydować się na model A6000 i dokupywać do niego pełnoklatkowe obiektywy by w momencie przesiadki mieć już gotową szklarnię.

Jeśli odpowiedź jest jednak negatywna to postawiłbym drugie pytanie, jakich obiektywów chcę używać i wówczas sprawdziłbym dostępność takowych oraz ich ceny. W ten sposób wybrałbym faworyta. Oczywiście by odpowiedzieć na to pytanie należałoby już być trochę świadomym swoich fotograficznych planów i z czym się one wiążą, ale zakładam, że jak zastanawiasz się nad aparatem z wymienną optyką na który chcesz przeznaczyć kilka tysięcy złotych, to ową świadomość już posiadasz lub będziesz ją zdobywać.

Tak czy inaczej prywatnie wybrałbym chyba Sony a6500, jednak zaznaczam, że jest to wybór podyktowany przede wszystkim możliwościami dalszego rozwoju w stronę kolejnych korpusów o odmiennych możliwościach. Gdyby chodziło o same zdjęcia, zostałbym z Fuji.

Sony A6500. 24 miliony pixeli, niezła jakość zdjęć, stabilizacja matrycy, fenomenalna jakość filmów, oczywiście tryb nagrywanie w 4K, slow motion do 120 fps w rozdzielczości FHD, odchylany, dotykowy wyświetlacz oraz kompaktowe rozmiary z mimo wszystko dość wygodnym gripem. Tak prezentuje się Sony a6500 w kwocie około 5700 zł.

Bezlusterkowce z matrycą pełnoklatkową

Monopolistą na rynku jest w tej chwili marka Sony. Do rywalizacji mają niedługo wystartować Canon oraz Nikon ale jaki będzie ich debiut, dowiemy się dopiero za jakiś czas. W tej chwili jest Sony i seria aparatów A7 która dzieli się na 3 grupy. Zwykłe A7, A7R oraz A7s. Do całego zestawienia dołącza jeszcze flagowiec Sony A9, a każdy z aparatów zamknięty jest w niemal identycznym korpusie. Wydaje się, że łatwo jest się w tym pogubić ale każda poszczególna grupa ma pewne cechy które stanowczo się je od siebie wyróżniają. Podstawowa seria A7 to wywarzone aparaty pełnoklatkowe w przystępnych cenach.

W tym miejscu muszę zaprezentować Wam Sony A7 pierwszej generacji. 24mpix matryca, dobra jakość obrazu, 117 punktów autofocusu, detekcja fazy, uszczelniany korpus, 5 klatek na sekunde w trybie seryjnym, film FHD w 60 kl i teraz uwaga. To wszystko za zaledwie 3200 zł. Mityczna pełna klatka za 3200 zł? - To jest nokaut w kontekście relacji cena/jakość.

Oczywiście zanim opanuje nas nadmierny entuzjazm, to na ziemię sprowadzą nas ceny obiektywów. O ile stałki, w szczególności manualne, możemy kupić już w jakiś rozsądnych pieniądzach, o tyle podstawowy zoom pokroju 28-75 ze światłem 2,8 to wydatek już ponad 3500zł. Dla równowagi dodam, że odpowiednik dla pełnoklatkowej lustrzanki pokroju Canon czy Nikon to już wydatek tylko 1800zł, czyli blisko połowa taniej.

Dalej mamy serię A7r, czyli dostajemy wszystko to co wyżej + większy sensor. Pomijam tutaj pierwszą generację A7r gdzie nie zastosowano detekcji fazy przez co AF nie należy do szybkich, a to dosyć poważna wada biorąc pod uwagę cenę około 7000zł. Dla kogo taki aparat? Dla wszystkich którzy czują potrzebę posiadania ogromnego 42mpix sensora.

Ostatnią grupą jest A7s. Są to aparaty w których obniżono liczbę pikseli na matrycy do 12 milionów dzięki czemu są one fizycznie większe przez co generują mniejsze zaszumienie. Manewr ten pozwala temu aparatowi nagrywać filmy w niespotykanej dotąd jakości obrazu. Absolutny lider do nagrywania filmów. Jednak pod względem możliwości fotograficznych można w tych pieniądzach, a nawet taniej, kupić dużo lepsze body, chociażby A7 w wersji II.

Jest jeszcze A9. Aktualny flagowiec marki Sony, który wyłamuje się z powyższego porządku będąc czymś w rodzaju zbioru najlepszych cech wszystkich powyższych aparatów. Szybki AF, doskonały tryb seryjny który wykorzystuje elektroniczną migawkę, świetna jakość obrazu, Eye AF, uszczelnienia, doskonałe 4K, jest po prostu wszystko, wszystko które kosztuje 17000zł.

Czas na klasykę czyli sławne już od dawna lustrzanki

Te dzielimy na APS-C oraz na FF. Czym w ogóle różnią się lustrzanki od bezlusterkowców. A no właśnie faktem posiadania lustra. W bezlusterkowcach, podobnie jak w kompaktach światło wpada przez obiektyw bezpośrednio na matrycę aparatu. Obraz obserwujemy zatem albo na wyświetlaczu LCD z tyłu, albo poprzez elektroniczny wizjer który jest po prostu kolejnym wyświetlaczem, tyle, że dużo mniejszym zamkniętym w malutkiej obudowie. W lustrzankach natomiast pomiędzy obiektywem, a matrycą jest lustro które odbija światło w kierunku pryzmatu, który to z kolei kieruje światło poprzez wizjer do naszego oka. Zatem w wizjerze widzimy obraz prawdziwy, tak jak gdyby patrzeć przez lornetkę na ten przykład. Matryca w tym czasie jest po prostu wyłączona. Naciśnięcie migawki powoduje podniesienie lustra i dopiero wówczas aktywowana jest matryca która rejestruje światło. Użycie funkcji LV sprowadza jednak lustrzankę dokładnie do tej samej zasady działania jak bezlusterkowce, gdyż lustro zostaje podniesiona, a światło pada bezpośrednio na matrycę która później wyświetla obraz na wyświetlaczu LCD.

Spytacie pewnie które rozwiązanie jest lepsze? Otóż nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. W pewnych aspektach wgrywają bezlusterkowce bo na przykład oferują dużo większe pole AF gdyż zwykle bardzo duży obszar matrycy wypełniony jest detektorami fazy, gdzie w lustrzance, nawet jeśli tych punktów jest dużo, to zwykle koncentrują się one w okolicach centrum kadru. Z kolei lustrzanki dużo dłużej działają na baterii, a ponieważ rynek cyfrowych lustrzanek jest najbardziej dojrzały z dzisiaj omawianych grup, istnieje do niego największa liczba obiektywów oraz akcesoriów co przekłada się również na przyzwoite ceny. Do walki w segmencie lustrzanek staje Pentax, Canon oraz Nikon.

W lustrzankach APS-C moim liderem jest Pentax K-70

24 mpix sensor, generujący bardzo dobre obrazy, szeroki zakres tonalny, stabilizacja matrycy, 11-punktowy system AF z 9 punktami krzyżowymi, pentapryzmatyczny wizjer, co nie jest standardem w tej klasie, odchylany wyświetlacz, uszczelnienia i funkcja pixel shift – która robi niesamowitą robotę. Nawet dużo droższe modele APS-C często nie mogą konkurować z K-70.

Niegdysiejsze marzenie wielu foto amatorów, czyli pełnoklatkowe lustrzanki

W gruncie rzeczy otrzymujemy to samo co w lustrzankach APS-C tylko z większym sensorem. Dzięki czemu wszystko staje się większe, cięższe i niestety droższe. Jednak po stronie plusów zaliczyć można mityczną plastykę obrazu która przekłada się po prostu na płytszą głębie ostrości, szczególnie lubianą przez portrecistów, oraz zwykle lepszą jakość obrazu ukazującą się głównie poprzez mniejsze zaszumienie.

Myślę, że nie zaskoczę Was jeśli powiem, że moim liderem jest tutaj Pentax K-1. Mógłbym bardzo długo mówić o zaletach tego aparatu ale sprowadzę to tylko do jednej sprawy. Jakość obrazu generowana przez 36mpix matrycę z użyciem funkcji pixel shift, jest lepsza niżeli obraz z średnioformatowego GFX 50. Czyli aparat za 7000zł konkuruje z aparatem za 30000zł i w pewnych warunkach nawet go pokonuje. Ręce same składają się do oklasków.

 

Słowem końca

Chciałbym jeszcze tylko przypomnieć, że powyższa analiza jest czysto subiektywna i stworzona z punktu widzenia pejzażysty. Jeśli jesteś zainteresowany portretem, reportażem, czy może fotografią makro to podane przeze mnie modele aparatów wcale nie muszą być dla Ciebie odpowiednie. Z aparatami jest jak z samochodami, tworzone są z myślą o konkretnych zadaniach i szukanie czegoś co będzie do wszystkiego mija się z celem. Taki Land Rover Defender jest samochodem terenowym i choć można jeździć nim po autostradzie to nie będzie to tak przyjemne jak w Jaguarze XJ. Tak samo jest z aparatami. Choć Pentax K-1 jest doskonałym aparatem dla pejzażysty to do fotografii lotniczej wybrałbym jednak coś innego.

Zatem wybór właściwego aparatu nie jest taki łatwy i oczywisty ale mam nadzieje, że rzuciłem Wam trochę światła na zawiłości współczesnego rynku aparatów fotograficznych i będzie Wam łatwiej coś wybrać.

Autorem tekstu jest Dariusz Lepiarczyk. Poszukiwacz szczęścia, realista z lekką tendencją do optymizmu. Pasjonat sztuki zatrzymywania w czasie. Nastawiony głównie na ciche podkradanie piękna natury, jednakże portret środowiskowy pociąga go niewiele mniej. Ceniący sobie jakość, a nie ilość. Ascetyczną, z wyboru, codzienność równoważy za pomocą niesamowitych przeżyć. Wspinaczka górska, snorkeling, nisko budżetowe podróże, słowem wszystko co wzmaga poczucie „tu i teraz”. Odwieczny przeciwnik lęku przed nieznanym. Miłośnik spokoju, równowagi oraz zwykłej, codziennej świadomości bycia, zaczynając od celebracji posiłków skończywszy na kontemplacji oddechu. Chodź zwykle stara się zachować spokój, to jednak wyprowadzony z równowagi energią dorównuje stadzie bizonów. http://www.focustoinfinity.pl/